Co go wolała nad własne źrenice,
Gdyż był milutki, znał dobrze, kto ona,
Jako córeczka zna swej matki lice;
Ani odlatał z jej śnieżnego łona,
Lecz skacząc wkoło, swawoląc bez miary,
Dla pani tylko świegotliwie nucił.
Ach! on już poszedł w te ciemne pieczary,
Skąd nikt nie wraca, ani kto powrócił,
Bądźcie przeklęte, wy piekła otchłanie,
Przed których paszczą nic się nie ostanie:
Mnie tak ładnego wzięłyście wróbelka!
O, biedny ptaszku! co za szkoda wielka!
Teraz się z twojej czerwienią przyczyny
Spłakane oczki mej smutnej dziewczyny.
Oto już wiosna łagodna przybywa,
Już dzikiej zimy nawałność burzliwa
Cichnie, gdy Zefir odetchnął pieszczony.
Porzuć, Katullu, frygijskie zagony,
Skwarną Niceę[1], gdzie bujny plon wzrasta.
Lećmy w przesławne Azyanów miasta!
Już myśl polotna do biegu mię znęca,
Już krzepkie nogi gotowość zachęca.
Żegnam was, bracia, towarzysze mili,
Obyście zawsze zdrowiem się cieszyli!
Razem ojczyste rzuciliśmy progi,
A dziś tak różne poniosą nas drogi!
Biedny Katullu, rzuć brednie na stronę,
A co przepadło, miej już za stracone.
Niegdyś ci błogie płynęły godziny,
Gdyś biegł ochoczo na rozkaz dziewczyny
Tak ukochanej, jak żadna nie będzie.
Rosły swawole w miłosnym zapędzie,
Któreś ty lubił, od czego nie była.
Wtedy ci zorza dni błogich świeciła.
Dziś ona nie chce, ty pokaż moc duszy,
Nie ścigaj marzeń i chroń się katuszy:
Znieś raczej wszystko mężnie i wytrwale.
Dziewczę, bądź zdrowe; Katull stłumi żale,
Ni cię poszuka, ni prośbami znudzi.
Lecz ty zapłaczesz samotna śród ludzi!
- ↑ Miasto w Bitynii, dokąd Katullus jeździł w roku 57 przed Chrystusem.