Przejdź do zawartości

Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   224   —

Wybujały obficie, jak skrapiane zielsko
Nasze złe obyczaje i nic nie jest tańsze
Już teraz między nami, jak złe obyczaje:
Z nich możesz najobfitsze już zbierać owoce...

(wchodzi Kallikles dający ostatnie rozporządzenia żonie co do przystrojenia świeżo kupionego domu uczczenia bóstwa domowego — Lara):

Kallikles.  Żono, Lara naszego przyozdób mi w wieńce,
A czcij go, aby dom nasz otoczył opieką,
Ażeby mu dał szczęście i błogosławieństwo —
(do siebie)  I abym jaknajprędzej widział cię na marach.
Megaron.  (do siebie). Oto ten, który wpośród starości zdziecinniał
I dopuścił się winy, godnej ukarania.
Przybliżę się do niego.
Kallikles.  Czyj głos ja tu słyszę?
Megaron.  Przyjaciela, jeżeli jesteś po mej woli,
Ale nieprzyjaciela i rozgniewanego,
Jeśli takim nie jesteś
Kallikles.  Witaj, przyjacielu
Drogi i rówienniku! Jak się masz,
Mój Megaronidesie?
Megaron.  Kalliklesie, witaj!
Jak się masz? jak się miałeś?
Kallikles.  Dobrze, bardzo dobrze.
Megaron.  A żoneczka co porabia? zdrowa?
Kallikles.  Nad życzenie.
Megaron.  Chwała Bogu, że zdrowa i że jest przy życiu.
Kallikles.  Widzę, że się ty cieszysz z mojego nieszczęścia.
Megaron.  Ja wszystkim przyjaciołom życzę tak jak sobie.
Kallikles.  Tak? — a twoja jak się ma?
Megaron.  Nieśmiertelna baba
Żyje mi i żyć będzie.
Kallikles.  Bardzo mnie to cieszy,
Niech bogowie ją dłużej na świecie trzymają,
Niż ciebie.
Megaron.  I ja tobie życzyłbym tak samo,
Gdyby twą była żoną.
Kallikles.  Więc się pomieniajmy;
Ja twoją żonę wezmę, a ty weźmiesz moją,
Ja bynajmniej doprawdy źle na tem nie wyjdę.
Megaron.  O, nie myśl, aby ci się udało mnie złapać.
Kallikles.  Zobaczyłbyś dopiero, jaki to jest handel!
Megaron.  No, zostańże przy swojem; najłatwiej się znosi
Nieszczęście już nam znane; bo gdybym ja teraz
Miał nieznane mi dostać, nie wiem, cobym zrobił.
Zaiste długo żyje ten, kto żyje dobrze.