ludzi, zawija do wyspy Trynakii, na której pasą się woły, poświęcone Heliosowi. Pomimo przestróg Odyseusza czeladź zabija woły; to też zaledwie statek puścił się w dalszą drogę, burza go rozbija, wszyscy toną i tylko Odyseusz wydostaje się na wyspę Ogigię, na której lat siedm przesiedział w niewoli u nimfy Kalipso.
Wysłuchawszy tej opowieści, Alkinoj odsyła Odyseusza do Itaki. Tu Atena dla bezpieczeństwa przemienia go w żebraka, okrytego łachmanami. Odyseusz posuwa się zwolna w głąb wyspy, ku miastu i przybywa do zagrody swojego pastucha nierogacizny Eumeja. Ten przyjmuje wędrownego dziada gościnnie, ubolewa przed nim nad losem zaginionego pana i skarży się na karygodną swawolę zalotników; gdy zaś usłyszał z ust gościa, że Odyseusz może powrócić, odrzekł:
„Nie myśl, starcze, że żona albo syn uwierzy
W to, co o nim donoszą przybłędy podróżne;
Tacy bowiem za kłamstwa i pochlebstwa próżne
Chcą gościnne przyjęcie wyłudzić w swej biédzie.
Toż gdy który włóczęga do Itaki przydzie,
Prosto sunie do pani i bajki jej gada;
Ona go podejmuje, o szczegóły bada;
Wzdycha za każdem słowem, łzy jej strugą cieką,
Jak zwyczaj u żon, którym mąż zginął daleko.
I ty mógłbyś jej bajkę zanieść tak uwitą,
Za coby cię chitonem i chleną okryto.
Ależ on, jej małżonek, dawno już umarły,
A psy i ptaki ciało z kości mu obżarły,
Lub zjadły ryby morskie; a kilka piszczeli,
Na brzeg rzuconych, gdzieś tam na piasku się bieli.
Niema go! swych przyjaciół zostawił w żałobie;
Mnie w największej! bo gdzieżbym znalazł pana sobie
Tak dobrego?
Młodzianek w zachwycie
Do serca cisnął ojca, łez wylewał strugi.
Rozbolał się, rozrzewnił tak jeden jak drugi;
Obaj głośno szlochali, kwiląc jakby ptaki,
Jastrzębie albo sępy, kiedy im chłopaki
Z gniazd wydrą nieudolne do lotu pisklęta:
Tak kwilili zawodząc oba niebożęta,
Że i słońceby zaszło, oni nie przestali...
„Powiem ci, że woń cnoty, urodę bogatą
Wydarli mi niebianie odtąd, gdy pod Troję