Strona:O lekceważeniu ojczystej mowy.djvu/08

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lonie czysto polskim. Pomijam, bo już na szczęście ten nałóg zanika i dziś jeszcze tylko saloniczki, mało poważne i mało poważane, dopuszczają się tej niedorzeczności, ale wszędzie czynimy ustępstwa: służbie dróg żelaznych, komisantom, nawet przybłędom niemieckim. Nie zdarzyło mi się spotkać Polaka, któryby jadąc do Wiednia, domagał się aż po Bogumin, aby z nim służba po polsku mówiła. Przeciwnie: od Krakowa począwszy, na całej przestrzeni kolei Północnej, sam się każdy z niemczyzną wyrywał, aby się przed konduktorem pochwalić, że umie po niemiecku. Natomiast nie zdarzyło mi się nigdy, abym słyszał Czecha mówiącego po niemiecku na przestrzeni krajów korony św. Wacława.
Lada komisant, lada jaki agent handlowy zjawi się u nas, a na myśl nie wpadnie nikomu domagać się, aby po polsku z nami mówił. Sami nawet zaczynamy od niemczyzny.
Było to w Czerniowcach. Siadam do fiakra z synem zacnego patryoty, posła na Sejm bukowiński, najdzielniejszego przedstawiciela polskości na Bukowinie. Ów syn patryoty daje fiakrowi zlecenia po niemie-