Strona:O Buonapartem i o Burbonach.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
39
O BUONAPARTEM I O BURBONACH

żon, dla zapłakanych matek które się doń cisnęły; ani słowa żalu, ani drgnienia rozczulenia, ani wyrzutu, a ni uznania swego szaleństwa. Tigelliny mówiły: Całe szczęście, że, w tym odwrocie, cesarzowi nie zbywało na niczem; miał zawsze dobre pożywienie, był dobrze okryty w ciepłych saniach; słowem nie ucierpiał wcale, to wielka pociecha. On sam, wśród swego dworu, zdawał się wesoły, tryumfujący, dumny, strojny w płaszcz królewski, z kapeluszem à la Henryk IV na głowie; rozpierał się lśniący na tronie, naśladując królewskie pozy których go wyuczono; ale ta pompa zdołała go uczynić jedynie tem bardziej ohydnym, i wszystkie dyamenty jego korony nie mogły ukryć krwi którą był splamiony.
Niestety, ta zgroza pobojowisk zbliżyła się do nas, nie kryje się już w stepach; widzimy ją we własnych pieleszach, w tym Paryżu który Normandowie napróżno oblegali blisko tysiąc lat temu, i który pysznił się że nie miał innego zwycięzcy prócz tego