Strona:Nowy Przegląd Literatury i Sztuki 1920 nr 1.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z widowni, gdzie zbiorowa ludzka społeczność, jej rola dziejowa, wszelki ślad historycznej działalności, gruntownie z pola widzenia są wyeliminowane, gdzie sama nawet przyroda służy już tylko za tło dla projekcji ostatecznie skrystalizowanego układu duszy, tam wojna, jako dramat światowy, w którym zorganizowane w narody gromady ludzkie, celowo i świadomie partję dziejów o najwyższe rozgrywają stawki, staje się jakimś spiskiem uknutym przeciwko niebu, zamachem szatana, przerastającym miarę i możność ludzkiego czucia i rozumienia. Wzrok, który „światów bezmiary w miernej dowidzą kropelce“, w rozpętanym demonizmie dziejów nie chce dostrzec wiecznotrwałych pierwiastków ludzkiego bytu. W zjawisku tak par excellence społecznem, z powszechnych dążeń człowieka i ogólnych stosunków międzyludzkich wyrastającem, widzi się jeno bezmyślny, ślepy mechanizm potwornej machiny, która skądś z zewnątrz na zgubę świata zesłana, rozsiewa dokoła mord, zniszczenie, popioły i zgliszcza. Okazuje się tedy, że i poczucie wieczności może mieć także swoje granice, dot zresztą ciasno zakreślone.
Wobec tego kataklizmu, tak żywiołowego, jak ogień, powódź, głód i zaraza, „ubogiemu kmiotkowi“ cóż pozostaje innego, jak, ręce załamawszy, uzbroić się w nieprzemożoną wiarę i niezachwianą pewność siebie, przeczekać i wytrwać, aż zawierucha naogół ziejąca minie, jak mija mór i pożoga? Byleby jeno od zagłady uchronić swój dobytek, swe mienie duchowe, utrzymać stan swego posiadania, byleby jeno z straszliwej zawiei ocalić skarb, co się zdobyło, ów granitowy materjał, w fundamentach ukryty i z duszą wyjść cało. Jest niewątpliwie i w takiej postawie jakaś cząstka żałosnej naszej polskiej, z czasu wojny, rzeczywistości, przymusowo poniekąd skazanej na bierność i od czynnego udziału w tytanicznym ludów turnieju odsądzonej. I w tym momencie proste ściany Kasprowiczow-