Strona:Nowe poezye Ernesta Bulawy.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I głosy wrogów grzmiące urąganiem!, .
Częstom kierował żagiel ku tej stronie,
Ale wiatr wschodni spiętrzył fali tonie
I nie ujrzałem już Balkuty, ani
Moiny, mojej ciemnookiej łani!
– Zmarła w Balkucie! —  —
— Ducha jej widziałem —  —
Gdy ciemną nocą w chmurach przelatywał,
Nad szumem Lory — wiała kształtem białym
A fałd jej szaty z światłami się spływał
Jak nów co patrzy przez mgły natłoczone,
Gdy niebo runy chmurnemi przyćmione
I w ciszy na świat lecą płatki białe
A w koło światy chmurne, oniemiałe!!
Potężny Fingal rzekł: Wznieście Bardowie
Pieśniami, chwałę nieszczęsnej Moiny!
Zaklnijcie ducha białego dziewczyny,
Niech w zbłękitnionym, na kwiatach parowie
Spłynie, z cudnemi Morwenu dziewkami
Na nasze wonne kobierce doliny
I niech odpocznie słońca promieniami!. .
Przyszłych rycerzy — chwały przeczuciami!


∗             ∗

Widziałem gród twój, Balkuto wspaniała,
W szmat gruzów szata twoja popadała,
I puste ognie w komnatach szumiały
A głosy ludu na zawsze zniemiały!
Z okna wybłyskał dziki zwierz slepiami