Przejdź do zawartości

Strona:Nowe poezye Ernesta Bulawy.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Sen II.
(z poematu Dolorez).



Śniło mi się że było rano i szarawo —
Krwawiły się już chmury, jaskółek festony
Szczebiocząc szybowały to w lewo to w prawo
W koło mej baszty, na tle zorzy chmur czerwonéj —
Wtem puk! puk! zadzwoniły okna ołowiane —
Zrywam się, senny biegnę do okna zdziwiony,
To ty byłaś Dolorez!.. włos twój rozwichrzony
I w dół zapadły oczy — bardzo zapłakane —
Twa biała koszulinka którą wiatr szamotał
Zdała się łachmanem, oddech piersią miotał,
Jak falą spadającą — i twa postać biała
Była jak wtedy ... tylko, dwoje skrzydeł miała!
Nim krzyknąłem — już rękę mą chwyciłaś z dołu,
Przez otwarte okienko-śmy się całowali,
Przybiegłam tutaj — rzekłaś ... i odjęłaś czołu
Parę muszel perłowych i bladych korali...
I szepczesz: aż z nadmorskiej ojca mego chaty
W którą tłukły bałwany na skalistym brzegu
Gdyś spał, lub arfę stroił, a morze przed laty
Wtórowało twym strónom — ztamtąd idę w biegu.
Zadyszałam się bardzo... a! czy kto nie goni?...
Jak tu cicho w tej wdowiej, jaskółczej ustroni —