Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Spuszczał się powoli i ostrożnie i wreszcie osiadł na jakiejś płaszczyznie.
Wysunąwszy głowę z poza konia dostrzegł, chociaż to była noc, i to dosyć ciemna, że stoi ze swym rumakiem przed wspaniałym pałacem i że dach szklany budynku jest otwarty.
Postanowił skorzystać z tego, że stanął przed ludzką siedzibą i zapukać o ratunek. Głód mu tak dokuczał, że sił nie miał aby ustać na nogach, co zrobi, jeśliby tu zemdlał? jaki znajdzie ratunek? Zanimby kto przyszedł i zobaczył, mógłby umrzeć.
Postanowił więc pozostawić rumaka przy stajni, a sam wdrapał się na ściany pałacu i wszedłszy na dach szklany zajrzał do wnętrza.
Zobaczył słabo oświetloną komnatę, a na łożu cudnej piękności dziewicę.
Postanowił iść do niej i o ratunek błagać.
Spuścił się więc do korytarzy pałacowych i iść ku komnacie począł.
Ale na drodze do komnaty spotkał przeszkodę.
W przedpokoju leżeli uśpieni, z dzidami w rękach murzyni. Pilnowali oni wejścia do komnat księżniczki niezawodnie lub kró-