Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale służąca poradziła mu inaczej rzecz całą urządzić. Nie trzeba się przyznawać, bo i po cóż życie tracić!
Pójdę, ustawię go pod murem i ucieknę...
Tak będzie najlepej!
Ciemno było na dworze, nikt nie spostrzegł tych dwóch przesuwających się cieni ludzkich, przeszli więc szczęśliwie i pod murem jednego ogrodu ustawili karzełka. Poczem umknęłi do domu.
Ogrodnik, do którego należał ów ogród, podpił sobie trochę, bo to były imieniny jednego z przyjaciół i wyruszył na nocny dozór ogrodu.
A że mu bardzo często strząsali bezkarnie owoce, zły był, gdy mu kto wszedł w drogę.
Właśnie chwiejąc się trochę od zbytniego picia szedł pod murem swej własności, gdy naraz spostrzegł, jakby zakradającą się do ogrodu postać.
— Biada mu! — krzyknął i całą siłą zaczął okładać biednego karzełka, uważając go za zakradającego się do smacznych czereśni, które w roku tym bardzo obrodziły.