Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wzięła więc lampę ze sobą i poszła, a nachyliwszy się nad beczką, aby z niej zaczerpnąć, przerażona odskoczyła natychmiast.
Z wnętrza beczki ozwał się głos ochrypły:
— Czy już?
Umówili się bowiem zbóje, że herszt da im znać, kiedy mają wyłazić z beczek, a wtedy wszyscy gromadą rzucą się na domowników.
Morgana, cała drżąca odpowiedziała, jak mogła najgrubszym głosem: — Jeszcze nie, ale niezadługo! —
I tak, chodząc od beczki do beczki słyszała toż samo zapytanie i tęż samą każdemu dawała odpowiedź.
Dopiero w ostatniej beczce była oliwa.
Zaczerpnęła jej i poszła na górę do siebie, rozmyślając, co robić?
Decydować się trzeba było prędko, bo mogła być katastrofa.
Po krótkiej więc chwili namysłu, plan był już gotowy.
Morgana wzięła ze sobą duży rondel, zeszła na dół, nabrała weń oliwy, potem zagotowała ją i zeszedłszy na dół, warem tym