Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Krzyczeli, wołali, aby wracał — nic nie pomogło.
Azem leciał z szybkością nadzwyczajną i pod wieczór był już na wymarzonej wyspie.
Doszedłszy do wspaniałego zamku stojącego pośrodku wyspy, zapytał pilnującego wrót starca o swą żonę, opowiedział mu wszystko i tak wzruszył strażnika, że obiecał mu pomoc w porwaniu żony, którą matka, królowa duchów uwięziła w podziemiach, za to, że wyszła za człowieka nie zaś za kogoś z krainy duchów.
Obiecał mu wskazać więzienie i dopomódz do wejścia wraz z kimś, co będzie odwiedzał uwięzioną.
Azem, włożywszy płaszcz niewidzialny stanął u drzwi więzienia i gdy wchodziła królowa wraz ze służebnemi, aby urągać swej córce, wsunął się niewidzialny przez nikogo i umieściwszy się w kącie przyglądał się całej scenie.
Królowa duchów wszedłszy do więziennej celi zaczęła urągać córce poswojemu, a wnuka, który tulił się do niej, odepchnęła ze wstrętem.
Nie mógł wytrzymać tego widoku ukryty w kącie Azem, nie zdejmując więc