Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ali Baba, widząc, że kierują się oni ku pagórkowi, przy którym miał swą robotę, czemprędzej skrył się w gęstwinie leśnej, oczekując przejazdu zbrojnych ludzi i wzdychając ciężko, żeby nie być odkrytym.
Zabiliby napewno, bo choć ubogo odziany drwal nie przyniósłby im żadnego zysku, ale zbóje nie chcą nigdy żadnych świadków niepotrzebnych mieć w pobliżu swego legowiska, a las ten widocznie był miejscem ich zamieszkania.
Zbójcy, przycwałowawszy do pagórka, przystanęli, zsiedli z koni i z ogromnemi tobołami czekali na swego herszta.
Ten ostatni zsiadł z konia, podszedł do pagórka, zapukał trzy razy i zawołał: Sezamie, otwórz się!
Na te słowa, góra otwarła się natychmiast i zbójcy weszli w głąb ze swemi tobołami; jeden za drugim sunęli się po cichu, powoli, nic nie mówiąc do siebie.
Ali Baba nie wiedział co robić. Pierwszym jego odruchem była ucieczka z tego miejsca, boć napewno teraz zabiliby niepotrzebnego świadka ukrywania zrabowanych rzeczy. Ale potem przyszła rozwaga i pozostał na miejscu, bojąc się, że uciekając, mo-