Strona:Norbert Bonczyk - Góra Chełmska.pdf/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czy mu się nie nudzi być cały dzień pustelnikiem, czemu nie został czym innym lub nawet, ile rocznie zarabia? Wtedy uśmiecha się. — Mędrcy uśmiechają się. — Żałuje wszystkich, którzy swą duszę zaprzedali codziennemu zarobkowaniu. Zapłata jego cogodzinna za pracę: wieczysta radość i szczęśliwość. Za to lubi ludzi podobnych do niego, skłonnych do rozważań i rozmyślań. Ludzie kupczący tym samym towarem i wędrujący z takim samym tłumokiem na plecach, łatwo się porozumiewają. Takim opowiada on zbożne historie o zbożnych założycielach Kalwarii, oplecione subtelnymi, naiwnymi arabeskami i pnączami. Ludzie wchłaniają je, nastawiając uszu, tak ważne wydają się im w tych opowieściach: dlatego i wtem. Są ludzie marzący i tworzący opowieści. A pustelnik strząsa z lip kalwaryjskich coraz to nowe opowieści i bajki i legendy”. Bonczyk znał źródło pierwotne tych opowiadań tj. Biasa, skąd zaś ów „strząsał swoje opowieści ’, o to się nie troszczył, zwłaszcza że sam do nich niejedno przyczynił. Opowieści to na ogół inne, niż zapisane przez Wientzka, ale jest jeden łącznik; oto człowiekiem, odpowiadającym charakterystyce ulubieńców pustelnika, jest niewątpliwie śpiewak Spinczyk. W czasie swoich odwiedzin na Górze Chełmskiej miał Bonczyk na tyle czasu, żeby zajrzeć i do nielicznych przechowanych tam kronik klasztornych i do kroniki parafialnej w Leśnicy. Dokumenty bowiem i kroniki starsze zawędrowały bądź do archiwum reformackiego w Krakowie bądź do archiwum państwowego we Wrocławiu, skąd dopiero po latach pozbierał z nich o. Reisch wiadomości do swej książki. Zapiski wszakże kalwaryjskie i leśnickie zużytkował Bonczyk, powołując się niekiedy na nie, jak np. I 489, II 132, 215, chociaż nie bardzo był zadowolony z kroniki klasztornej, jak sam stwierdza w liście do ks. Weltzla („otrzymałem… z Góry św. Anny kronikę, miejscami bardzo rozwlekłą, poza tym bardzo niedokładną).