„Zginął! — ale czy umarł?“ — rzekł Józef nieśmiało —
Lecz dalszych już nie czynił uwag, bo się zdało,
Że za wiele powiedział. Gwardyjan niebawem
Przeżegnał go i siebie; z spojrzeniem łaskawym
Sandałami bruszą czyste kamienie podłogi.
A na dworze tak ślicznie! Wszystko wskazywało,
Że wie, iż dziś sobota. Słońce dojeżdżało
Wesoło do swej mety. Aniołkowie mali
Pozdmuchiwali chmurki i ziemskie życzenia,
Co, niegodne wysłuchań, chyba pod sklepienia
Niebios dojdą, nie dalej. Właśnie dokończyli,
I twarzyczki pobożnie ku ziemi schylili,
Aniół Pański[1]. Lecz wieczór gdzieś przez coś spóźniony
Nie nadchodził. Tak słonko, korzystając z chwile[2],
Na ogród świętej Anny pogląda przemile,
W nim na najwyższym szczycie Chełmskiej Góry stoi
Iż stąd wygląd przepyszny na boży świat w koło,
Tu chwile rekreacyj spędzali wesoło
Ojcowie Franciszkani[3], jeśli nie w kościele —
Tu rozmyślać lubili, nie mówili wiele.
Stoi Ojciec Gwardyjan; oka myślącego
Nie spuszcza z wyżyn niebios, nie myśli o ziemi,
Co mu do nóg się ściele z pięknościami swymi:
Wsi, miasteczka, tam miasta, tam Odry śrebrzysta
- ↑ w. 276. Aniół Pański — o przegłosie w wyrazie Anioł p. obj. I 44.
- ↑ w. 277. z chwile — dopełn. l. poj. archaiczny i narzeczowy zam. chwili użyty tutaj dla rymu, podobnie w II 38: do Leśnice. Wypadki w St. K. M. omówiono w obj. do niego (III 159).
- ↑ w. 283. Franciszkani — lecz III 141 zwykła forma mian. l. mn.: Franciszkanie.