Przejdź do zawartości

Strona:Nikołaj Gogol - Portret.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ze strachem wytężył uporczywie wzrok, jakby chcąc się przekonać, że to urojenie. Lecz wkońcu, rzeczywiście.. widzi, widzi jasno.. niema już prześcieradła... portret całkiem odsłonięty i patrzy, mimo wszystko naokół, wprost w jego wnętrze... Zlodowaciało w nim serce. Widzi: starzec poruszył się nagle oparł się o ramy, wreszcie podniósł się na rękach, wsunął obie nogi i wyskoczył z ramy... Przez szczelinę parawanu widać było tylko puste ramy. W pokoju rozległ się stuk kroków, coraz bliższy i bliższy parawanu. Serce biednego malarza zaczęło silnie łomotać. Z zapartym ze strachu tchem oczekiwał że tuż już zajrzy ku niemu z za parawanu starzec. I oto zajrzał naprawdę z poza parawanu, z tem samem bronzowem obliczem, wodząc wielkiemi oczami. Czartkow usiłował krzyknąć, — i poczuł, że brak mu głosu, chciał się ruszyć uczynić gest jakiś — lecz członki odmówiły posłuszeństwa. Z otwartemi ustami i zamierającym oddechem patrzył na ten straszny fantom, wysokiego wzrostu, w szacie azjatyckiej i czekał, co się stanie. Staruch usiadł tuż przy jego nogach a następnie wyjął coś z pod fałd swej szerokiej sukni. Był to woreczek. Stażec rozwiązał go i chwyciwszy za oba końce, potrząsnął: z głuchym dźwiękiem upadły na podłogę ciężkie rulony, w postaci długich słupków; każdy był owinięty w niebieski papier i na każdym był napis: „1000 dukatów“. Wysunąwszy długie, kościste ręce z szerokich rękawów, starzec zaczął rozwijać rulony. Błysnęło złoto. I mimo uczucia wielkiego ciężaru i nieprzytomnego stra-