Przejdź do zawartości

Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy podania i obrazki historyczne 12 - Sobieski.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Paść pod gruzami, czy też szukać ocalenia? Biała chorągiew, zatknięta na baszcie, przerwie ogień nieprzyjacielski, — poddając miasto, można zastrzedz bezpieczeństwo dla nieszczęsnych mieszkańców, a bronić się już niepodobna: niema kto bronić murów, — niema czem się bronić.
Więc poddać się?... Turkowi?...
Wtem do komnaty wbiega z pałającem okiem żona wodza, Anna Dorota Chrzanowska.
Łzy w spojrzeniu, lecz płomień na twarzy, — głos jej się łamie, lecz wybucha z siłą, to znowu rwie się, tłumiony bólem.
— Poddać się chcecie? — woła — poddać Turkom? — Hańba! — Przysięgam, Samuelu, że — — pierwej tym nożem odbiorę życie twemu synowi i sobie! — Ty żyj — w hańbie — gdy pragniesz, ja — śmierć wolę!
Zerwali się mężowie radni na te słowa, zapłonęły ich oczy wstydem i odwagą. Kobieta więcej od nich okazała męstwa. Czyż się lękają umrzeć?
— Nie poddamy twierdzy! — wyrzekli jednozgodnie. — Cześć ci, pani, i dzięki, przypomniałaś nam obowiązek. Umrzemy z bronią w ręku.
I opuścili salę.
A nazajutrz od rana szturm piekielny. Lecz i obrona mężna, bo innej drogi niema. Padają najdzielniejsi, ale inni natychmiast spieszą zająć opróżnione miejsce, aby zginąć, gdy trzeba. Padną wszyscy, ale zostanie po nich pamięć jasna i piękna, — sam wróg uczcić ich musi.
Noc położyła kres okropnej walce, i w nocy