A jednak Wajdewutis stanął im na drodze i dał poznać moc swoją, — poczem zawarli pokój.
Z czasem ustały całkiem napady Normanów — ich miejsce zajął inny wróg północny, stokroć groźniejszy, którego nie znał jeszcze Wajdewutis — zakon niemiecki, znakiem krzyża naznaczony.
Takim sposobem odżył wróg północny.
Temu odcięta głowa, jak smokowi w bajce, odrasta podwójnie, jak mówi poeta:
„Jeden łeb utniesz, drugi rośnie skoro,
I ten ucięty, rośnie w dziesięcioro!“[1]
Nic też dziwnego, że po wiekach walki, straszliwych klęskach i krwawych zwycięstwach Litwin zarówno bał się, jak nienawidził krzyża, a co do Niemców —
„Napróżno się trudzi,
Kto naszych szczerze chce godzić z Krzyżaki,
Bo czy to z kniaziów, czyli z prostych ludzi
Na całej Litwie nie znajdzie się taki,
Coby ich nie znał chytrości i dumy,
Nie stronił od nich, jak od krymskiej dżumy,
Coby nie wolał stokroć od ich broni
Raczej śmierć w polu, niźli pomoc zyskać,
Raczej żelazo rozpalone w dłoni,
Niźli krzyżacką prawicę uściskać!
.........(A. Mickiewicz).[2]
A jednak wielki książę i wódz znakomity, Mendog czyli Mindowe — —
Posłuchajmy: