Strona:Nietzsche - Tako rzecze Zaratustra.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a jeślim kłamał kiedy, kłamałem z miłości. Przetom jest radosny i w zimowem nawet łożu.
Liche łoże grzeje mnie lepiej, niźli łoże bogate, gdyż jestem zazdrosny o ubóstwo swoje. Zaś zimą jest mi ono najwierniejsze.
Złośliwością dzień każdy poczynam: drwię z zimy chłodną kąpielą: mruczy przeto surowy przyjaciel mego domu.
Rad go przy tem łechczę świeczką woskową: aby mi niebo wreszcie wyzwolił z popielistego zmierzchu.
Osobliwie złośliwy bywam rankiem: o wczesnej godzinie, gdy kubeł przy studni zgrzyta, a konie ciepło parskają po szarej ulicy: —
Niecierpliwie wyczekuję wonczas, póki mi jasne nie wzejdzie niebo, niebo zimy śnieżnobrode, starzec ów białogłowy, —
— niebo zimy milczące, co nieraz i słońce swe przemilcza!
Zali od niego nauczyłem się ja długiego światłego milczenia? Lub ono ode mnie przejęło je może? Lub czyżby każdy z nas sam je sobie wynalazł?
Wszelkich dobrych rzeczy poczynanie tysiąckrotnem bywa, — wszelkie dobre, ochocze rzeczy w skok się ujawniają, sama ochota do istnienia je woła: jakżeby one miały czynić to — raz jeden tylko!
Dobrą, ochoczą rzeczą jest i długie milczenie; jak zimowe niebo, spozierać światłem, krągłookiem obliczem: —
— jak ono, słońce swe przemilczać i swą nieugiętą wolę słoneczną: zaprawdę, sztukę tę i tę zimy swawolę przejąłem j a dobrze!
Najdroższą mi złośliwością i sztuką mą jest to, że się me milczenie nauczyło, jakby się milczeniem nie zdradzać.
Słowem i kośćmi grzechocząc, zwiodłem wszystkich wyzyskiwaczy uroczystych: wszystkim tym surowym baczycielom wymknąć się winna ma wola i cel mój.
Aby mi nikt na dno nie i wolę ostatnią nie zajrzał, — ku temu oto wynalazłem swe długie światłe milczenie.
Niejednegom widział z przezornych, co lice swe przysła-