Strona:Nietzsche - Tako rzecze Zaratustra.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

poeci kłamią zbyt wiele: ten człowiek ma rację, — my kłamiemy zbyt wiele.
Umiemy zbyt mało i licha jest nasza ochoczość do nauki: przeto kłamać musimy.
I któryż z nas poetów nie sfałszował swego wina? Niejedna trująca mieszanina zdziałana była w naszych piwnicach, stała się tam niejedna rzecz nie do opisania.
A ponieważ mało wiemy, upodobaliśmy sobie ubogich w duchu, osobliwie zaś młode niewiasty!
I nawet tych rzeczy jesteśmy pożądliwi, o których stare babiny wieczorami gawędzą. A zwiemy to w sobie wieczną kobiecością.
Jak gdyby było jakieś tajemnicze dojście do wiedzy, które zasypuje się przed każdym, kto się czegokolwiek nauczył: tak mocno wierzymy w lud i w jego „mądrość“.
Wszakże w to wierzą wszyscy poeci: że kto na samotnym skłonie w trawie legnie i uszu nastawi, dowie się czegoś o rzeczach, które są między niebem a ziemią.
A gdy ich tkliwe nawiedzają wzruszenia, wierzą wówczas poeci, że sama natura jest w nich zakochana:
I że oto przyłasza się do ich uszu, aby w nie szeptać skrytości tajemnicze i miłosne pochlebstwa: z tego tak się pysznią i chełpią przed wszystkimi śmiertelnikami!
Och, tyle jest rzeczy między niebem i ziemią, o których tylko poetom coś niecoś śnić się raczyło!
A zwłaszcza ponad niebem: gdyż wszyscy bogowie są poetów przenośnią, poetów podejściem!
Zaprawdę, wiecznie nas coś pociąga, — mianowicie w krainę chmur: na nich też królować każemy jaskrawym bałwanom swoim, zwąc je bogami i nadludźmi: —
Wszakże są dosyć lekcy na takie właśnie trony! — ci wszyscy bogowie i nadludzie.
Och, jakżem ja znużony tem wszystkiem nieosiągalnem, co koniecznie ma się stać zjawiskiem! Och, jakżem znużony poetami! —