Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lette!...“[1] — zawołała, trzepiąc rękoma. — Mamusia mówi mi perorę, jak gdybym sama nie miała pojęcia o świecie. Proszę słuchać! Światowa panna, jaką ty jesteś, Zosiu — deklamowała tonem wydawanej lekcyi, naśladując przy tem ruchy matki, — powinna się zastanowić od razu jakie stanowisko ma zająć wobec przedstawionego jej młodzieńca. Być jego ideałem... wolno, obrać go sobie za ideał... nie wolno!... etc. etc.
— Nieznośna dziewczyno! Karykaturujesz moje słowa — wołała, śmiejąc się, pani Antonina. — A wiedz, że matka zawsze czuwa nad tobą i pragnie twego szczęścia — zakończyła sentencyonalnie.
Eliza myślą pobiegła do swoich, wyobrażając sobie, co się tam teraz dzieje? Jak o niej tatuś wspomina? Jak stara Maryanna zrzędzi? a Kasiunia i Władek pewno przez dzień cały siedzieć muszą w zamknięciu, bo niema komu niemi się opiekować!
W oficynie długo jeszcze po północy paliło się światło w pokoju, zajętym przez „paniczów,“ jak ich tu służba nazywać zwykła.
Stefana z Edwardem łączyła dawna przyjaźń, potrosze na kontrastach temperamentu oparta wspólność dążeń, a także autorsko-poetycznych aspiracyi.

W gimnazyum rozpoczęli na współkę pisanie

  1. Za dużo hałasu o nic.