Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie owa nadmierna chęć pozowania, jaka w nim wyrabiała się powoli pod wpływem przykładu Zdzisława, możnaby go nawet „dobrym chłopcem“ nazwać.
Mieli mająteczek mały, chociaż niewiadomo dlaczego zwał się szumnie „Wielkie Budki.“ „Budki“ ze zmiękczającym rusińskim akcentem nad literą d wymawiano. Zdzisław miał właściwy sobie sposób opowiadania o „swych dobrach“ takim tonem, jak gdyby co najmniej był panem na dwunastu wioskach z przyległościami. Do tego stopnia zżył się z tą blagą, z którą produkował się w kraju i za granicą, że nawet w gronie najbliższych sąsiadów, którym lepiej od niego stan jego finansów był wiadomy, opowiadał różne dziwy; ale że miał dar słowa, a przytem, jak się ktoś o nim wyraził, „przyjemnie kłamał,“ — tolerowano tego rodzaju talent towarzyski jak każdy inny.
Leluś zaś kłamał także na swoją rękę, ale mniej zręcznie i mniej „przyjemnie.“ Mówili obaj po francusku jak rodowici Paryżanie, używając nawet z upodobaniem żargonu, do którego corocznie przybywały nowe, stosownie do mody, wyrażenia.
Hr. Michał przezwał Lelusia: „Petit journal pour rire“ za to, iż cytował wiecznie żywcem stamtąd poczerpnięte dowcipy, jak gdyby się ich uczył na pamięć. Z pod tynku francuskiego wychowania, jakie otrzymał, w rysach twa-