Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w popularny sposób przez studenta pannom wykładane. Ale Zosia jakoś prędko wycofała się z tercetu słuchaczek, mówiąc, że właśnie w tych godzinach porannych najlepiej jest egzercytować się na fortepianie. Niekiedy w drodze łaski Stefan dopuszczanym bywał do salonu i miał zaszczyt przewracania kartek na pulpicie. Ale wtedy, zamiast monotonnych etiud, rozbrzmiewał śmiech wesoły, tak, że pani Skalska czuła potrzebę zaglądania od czasu do czasu z przyległego pokoju; odrywając wzrok od książki, śledziła córkę przez lornetkę, upominając, że zaniedbuje się ogromnie i że takie granie do niczego nie prowadzi.
Wtedy Stefan usuwał się dyskretnie, i o akademię pod kasztanem zawadziwszy, gdy tam Stasi nie było, do siebie uciekał, by z wielkim zapałem drugą seryę nieśmiertelnych sonetów dopełnić.
Stasia z przyjemnością wielką słuchała wykładów Brzezika, ale bardzo dorywczo, z przerwami, spowodowanemi częstem odwoływaniem jej w sprawach domowych i ogrodowych.
Jedna tylko Ela stale była na stanowisku i z robótką w ręku siadywała pod kasztanem, przy kamiennym, z młyńskiego koła urządzonym stole.
Tajemniczy świat zjawisk, rządzonych przez niezmienne prawa, roztaczał się przed nią w całym majestacie; olbrzymi postęp wiedzy czasów