drzwi, od znaków do znaków przechodziłem pokoje, schody, niby sienie wielkie, niby długie krużganki, a tłumiona muzyka przedzierała się zewsząd: ze ścian, sufitów, posadzek — a mnóstwo postaci snuło się i migało różnokolorowemi strojami szat swoich, a każdy to uśmiechem, to ruchem głowy, to spojrzeniem się witał z innymi, a ja sam szedłem — nieznany — nie znający — lecz dumny i śmiały. — Ostatnie podwoje rozwarł przede mną jakiś herkulesowych kształtów Afrykańczyk z pojętnym wzrokiem, z świecącą od czarności skórą — jakby umyślnie postawiony tam dla przeciwieństwa z tym co go odsłaniał widokiem. — Bo jakiż widok, moi państwo! — jakie rażące blaski od świec, od lamp kryształowych, od strojów mężczyzn i kobiet — za lada poruszeniem czoła, ręki, lub szaty przewiewnej, padały iskry diamentów, rubinowe połyski, a co tam głów, co rąk, co tam szat w ruchu! a ile dźwięków i tej niewidzialnej muzyki i tego gwaru poszeptów i tego szelestu miękkich jedwabnych materyj — a ile woni najrzadszych kwiatów, najkosztowniejszych kadzideł, a jak to wszystko objęte z trzech stron trzema zadziwiającej wielkości zwierciadlnemi taflami, a z czwartej przedłużone w nieskończoność jakiegoś ciemnego zagajenia, które białym kwieciem pomarańczy i świeżemi liściami akacji gwałtem się między biesiadników cisnęło; a jak to wszystko cudnie z wierzchu szklanną przyodziane kopułą, że tylko klęknij i módl się, bo już ucichła burza, najczystsze niebo widzisz nad sobą i Bóg sam wszystkiemi gwiazdami przygląda się, czy też to prawda, że na jego ziemi ludzie tak bardzo szczęśliwi być mogą.
Rzuciłem się na pierwsze bliżej spotkane wezgłowie, zdjąłem kapelusz, bo mi dla skroni wszystkiemi pulsami bijących już zbyt ciasnym się zdawał, przycisnąłem ręce do piersi i w słuchu, w oku zawisłem całą duszą moją.
Kilka osób przemówiło coś do mnie — popatrzy-
Strona:Narcyza Żmichowska - Poganka.djvu/143
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
101