Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Matka przyszyła jak mogła najprędzej, jak mogła najmocniej; on ją za to w końce paluszków ucałował, nam dzieciom ręką od ust skinął i szybko wybiegł z pokoju. Jak zwykle w dnie parady, czekaliśmy ojca na obiad. O drugiej godzinie matka sama pomagała Marcynie stół jaknajprędzej nakrywać i raz po raz zachodziła do kuchni, żeby wszystko smaczniej przyprawić i na czas do wydania przygotować; istotnie wszystko na czas przygotowane już było, ale ojciec nie wracał.
— Już w pół do trzeciej, już trzecia — liczyła niecierpliwie oczekująca matka, a jak to sama nieraz później opowiadała, żadne złe przeczucie o serce jej nie uderzyło; myślała sobie nawet, że mąż dał się kolegom wciągnąć na jaką sutą, winem oblaną przekąskę, i dlatego nie wraca. Jak każdej żonie zapomnianej, a nad przypalającą się pieczenią czuwającej, zbierało się na zły humor, więcej niż na niespokojność. Nam dzieciom jeść się chciało, więc podobno grymasiliśmy ogromnie; Józio mi się sprzeciwiał, ja piszczałam, odgrażając, że się przed ojcem poskarżę, matka nas łajała, godziła, aż nakoniec zupę na stół Marcynie podać kazała, a Piotrusia wyprawiła, żeby się dowiedział, gdzie pan poszedł, kiedy wróci i czy z kolacją czekać go będzie trzeba. Piotruś znał tak dobrze wszystkie ojca zwyczaje i stosunki, że mógł nawet nieprzewidziane jego projekta odgadnąć; zdawało się, że i tym razem prędką a nieomylną wiadomość przyniesie. Rzeczywiście też nie wstaliśmy jeszcze od obiadu, kiedy drzwi się uchyliły i Piotruś się w nich ukazał, lecz za progiem stojący z ręką na klamce, jak gdyby lękał się, lub nie śmiał wejść do pokoju.
— No, wejdź-że — z przyciskiem zawołała matka, — powiedz, czego się dowiedziałeś?
Piotruś usłuchał rozkazu, wszedł we framugę drzwi,