Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Z tej skargi Piotrusia bardzo jasno to zrozumiałam, że Józio piękniejszy jest odemnie; ale przepadanie ojca według dosłownego brzmienia pojęłam, strach mnie wielki ogarnął, lecz się z nim utaiłam przed wszystkimi; dopiero gdy ojciec wrócił z miasta, na progu zaraz oba kolana objęłam mu nagłym uściskiem, tak, że omało się nie przewrócił, i zaczęłam wołać z całej siły:
— Papo! ja nie chcę, żeby papa za mną przepadał!
— No, a to czemu? — pytał zdziwiony i rozśmieszony zarazem, na ręce mnie biorąc.
— Bo jak papa za mną przepadnie, to ja go nie dowidzę nawet i nigdy potem nie znajdę.
— O! znajdziesz, tylko mnie dobrze poszukasz.
— Toć niania dobrze szukała swego fartucha, a nie znalazła go, bo przepadł. Jak co przepadnie, to już znaleźć tego nie można.
— Masz słuszność, moje dziecko, — bez uśmiechu tym razem odpowiedział mój ojciec, i wziąwszy mnie na kolana, trochę weselej dodał: — Postaram się, dziewczyno, żeby dla ciebie i za tobą nie przepadać wcale. — Nacisk jego głosu dziwne jednak na mnie zrobił wrażenie; pierwszy raz wtedy zapłakałam, choć mnie pieszczotliwie do swej męskiej piersi przytulał. Matka, obecna temu drobnemu zajściu, przypominała je sobie w ciężkich chwilach i wspominając nieraz, mnie także o tem zapomnieć nie dała.
Czemuż ja piszę o takich drobnostkach, które żadnej biograficznej ani estetycznej formy nie mają? — Piszę dlatego, że niemało nad niemi głowy sobie nałamałam pierwej, nim pod jakiekolwiek prawidło udało mi się je podciągnąć. Tylu różnoznacznych wyrazów mogłam się łatwo i prędko ze słuchu nauczyć, skąd jednak znalazła się treść mniejwięcej odpowiednia dla nich w moim