Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

biał, z czego wynikło, że mnie się Napoleony imię w drogę życia, aż do śmierci, na nierozłączną własnosć dostało. Ksiądz wprawdzie przy chrzcie świętym chciał lekką opozycję postawić:
— Ależ panie dobrodzieju — szepnął ojcu do ucha — takiego imienia dawać teraz niewolno prawie, a jeszcze też dziewczynie, bo gdyby chłopak...
— A ja chcę żeby moja dziewczyna to imię nosiła — głośno i stanowczo zawyrokował mój ojciec. Ksiądz nie sprzeczał się więcej i mnie Napoleoną już ciotka Joanna z kościoła wyniosła. To są szczegóły, których się dowiedziałam od innych, skoro tylko ich mowę zrozumieć i zapamiętać mogłam; były i takie, które już sama sobie uzbierałam. Nieraz w dalszem życiu mojem, gdy się chciałam lepiej zrozumieć, gdy chciałam wiedzieć, skąd co wzięło się we mnie, skąd przyszło lub czemu nie przyszło wcale, cofałam się myślą w jaknajdalszą przeszłość moją, szukałam chwil, słówek, wrażeń, które mogły złe lub dobre rozwinąć we mnie skłonności, wpłynąć na moje upodobania, podłożyć pierwsze tło mego charakteru. Otóż przy tej pracy wewnętrznej pokazało się, że miałam bogatszy może od wielu innych zapas materjału. Czasem ani ja sama temu nie dowierzałam, ani drudzy wierzyć nie chcieli, że takie odległe rzeczy przypominałam sobie; niewiele mi to jednak do osiągnięcia głównego celu dopomogło, żadnych moralnych nie zdobyłam sobie pewników, co najwięcej to jakieś wskazówki tylko, mogące rozwój umysłu ludzkiego objaśnić. I tak na przykład do trzeciego roku przynajmniej pamięć przedstawia mi jedynie zbiór obrazków nieuporządkowanych, w żadne logiczne karby ująć się niedających. Po trzecim roku obrazki dopełniają się wrażeniem, w piątym, w szóstym roku, wrażenie dopełnia się już uczuciem, kiedy niekiedy, ale