Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wet zmartwił się i oburzył, a pannę Malwinę do drugiej ciotki zamężnej na wieś wyprawił, pod zagrożeniem, że jeśli za mąż nie pójdzie, to jej ani w domu swoim, ani nawet w Warszawie widzieć nie chce.
I oto zjechała w okolice Mielinka do poczciwej pani Staszewskiej panna Malwina rozumna, panna Malwina utalentowana, panna Malwina wielkiego świata wychowanka, panna Malwina tą jedynie myślą zajęta, że koniecznie męża znaleźć musi, jeśli chce łaski dziadka i zachwianą towarzyską pozycję odzyskać.
Jednego dnia wuj Kazimierz nam oznajmił, że jedzie na imieninowe zebranie w sąsiedztwo, gdzie zapewne i pani Staszewska z córkami i z panną Malwiną będzie. Imię panny Malwiny już w Mielinku nieraz wspominano około tego czasu.
— Ciekawą jestem — rzekła matka — co ty mi o niej powiesz.
Tego dnia wieczorem nic nie powiedział, bo zabawa się przedłużyła i wrócił dopiero nad ranem, ale przy obiedzie zapytany:
— A cóż panna Malwina?
Skrzywił się lekko i głową potrząsnął.
— Czyż panna Malwina niebardzo się w naszych stronach podoba? — zapytała babunia.
— Mnie się nie podobała, ale innym to i owszem; o ile zauważyć mogłem, ułożenie jej bardzo wykwintne, a jak prawić co zacznie, to jej tak gładko idzie, jakby z otwartej książki czytała.
— Czy też z nią rozmawiałeś osobiście?
— Broń Boże! — odparł wujaszek, udając wielce przestraszonego tem prostem przypuszczeniem swej siostry. — Piękniebym wyszedł! panna Malwina mówi biegle wszystkiemi językami europejskiemi, a ja, choć w woj-