Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszystkie pieniądze, z których przez długie lata ani grosza w ręku nie miała.
Jaś ze swojej strony bardzo podobną objawiał skłonność; tylko trwalsze od matki wyrobił sobie upodobania; przepadał za tem wszystkiem, czego mu kiedyś ojciec najsurowiej bronił. Lubił się bawić, stroić, lubił smacznie zjeść, smacznie wypić, a zwłaszcza tak lubił nie uczyć się, że po roku już go matka ze szkół do domu wziąć musiała. Niebawem też we wszystkie przywileje niezależnego młodzieńca wstąpił: grał w karty, latał po redutach, nadskakiwał ładnym kobietkom i, widząc go swobodnym, wesołym, samowolnym, niktby się nie domyślił, że z dziewiętnastu lat życia siedemnaście pod grozą kańczuga w prześladowaniu i pognębieniu spędził. A jednak owe lata zostawiły po sobie ślad niestarty: zupełny brak woli, i to — o czem sam o sobie nie wiedział — zupełny brak męskiej odwagi. Ostatnie to nieszczęście, bo juścić w jego położeniu daleko więcej nieszczęściem, niźli wadą było, spowodowało zgubę jego w Warszawie, a do pewnego stopnia ocalenie na wsi w gnieździe rodzinnem. W owym czasie pojedynki tak zwyczajną bywały rzeczą, że się o nich codziennie prawie, jak o powszednich zdarzeniach, mówiło. Jaś wyobraził sobie, że to inny rodzaj hulanki musi być tylko; widział, jak ten i ów koło niego za byle słowo kolegę lub przyjaciela wyzywał, więc raz przy pijatyce nie wiedzieć o co się obraził i któregoś ze współbiesiadników on także na ostrze wyzwał. Kiedy przyszło stanąć na placu, widok dobytego żelaza bardzo niemiłe jakoś zrobił na nim wrażenie; usprawiedliwiał się, że ani szpady, ani pałasza, ani żadnej broni nigdy jeszcze w ręku nie miał. Świadkowie, rozweseleni taką naiwnością, wnet się na migi z wyzwanym porozumieli i obstawali przy tem, żeby się bił koniecznie;