Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

polewany wcale; w oknach gładkie, muślinowe firanki, wąską frendzlą oszyte zaledwie, ale sprzęty wszystkie mahoniowe, ciężkie, odwieczne i długą odwieczność w trwałości swojej zapowiadające. Systematyczne ich ustawienie opisując, mogę powiedzieć, że po lewej stronie od tych drzwi, któremiśmy weszli, stało biurko, a raczej, jak babunia mówiła, kantorek wtłaczanemi bronzami ozdobny, z klapą od wierzchu spuszczaną, pełen we środku szufladek i skrytek. Oj! ten kantorek! moja wielka uciecha i moje wielkie zmartwienie! nieco dalej o nim będzie. Za kantorkiem, w pewnej odległości, stolik z półeczką, na półeczce figurki z saskiej porcelany, jeszcze piękniejsze niż u pani Glinickiej. Przy ścianie poprzecznej, pod oknem na dziedziniec wychodzącem, mała, ciemną wełnianą materją kryta kanapka, przeciwległe do stolika i biurka ogromne łóżko mahoniowe, równolegle do drzwi wchodowych, znowu pod oknem szczytowem, druga lecz wyższa i dłuższa kanapa, przed nią ów stół okrągły, z boku przy niej w pewnej odległości ów czerwony fotel babuni, o których się już wspomniało. W rozstępach między meblami dwanaście krzeseł do kanap zastosowanych. Wprost dziedzińcowego okna drzwi, które do panieńskiego niegdyś pokoiku, dziś podręcznej spiżami babuninej prowadziły. Prawa strona ode drzwi zajęta małym kominkiem i olbrzymim piecem; oto wszystko co pierwej wyliczyć należało, ale wcale nie to, co pierwej wzrok mój pociągnęło ku sobie! Wzrok mój, według zwyczaju, magnetyczną siłą pociągnęły ku sobie dwa obrazy nad łóżkiem, z boku wiszące. Wuj Kazimierz nieraz żartował, że gdyby jakie malowanie na klucz przede mną schowano, to jeszcze węchem poczułabym, że jest kędyś obrazek w pokoju. Ja też u babuni zaczęłam się przypatrywać tym, które wisiały przedemną. Były