Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miljonów łatwo się dostanie, ten chyba nigdy z niemi nic osobiście nie miał do czynienia. Albo całe półkola obcych twarzy broniły mi przystępu, albo też częściej jeszcze Biała Róża z wzorową młodej panienki skromnością, odtańczywszy swoją powinność, wracała pod opiekuńcze skrzydła Rajskiego pióra, mnie zaś Rajskie pióro takiem przejmowało uszanowaniem, że nie mogłam się zdobyć na ochotę dłuższego z niem sąsiedztwa.
— Czy mnie szukasz? — zapytała Felunia, którą mój wzrok wysłany na zwiady magnetycznie przyciągnął z daleka.
— Nie, moja droga, w tej chwili szukam tylko wyrazu bardzo zawikłanej szarady.
— Powiedz, z ilu sylab się składa? co pierwsze z drugiem wprost lub na wspak znaczy, może też wesprę twoją niedomyślność.
— Pierwsze na wspak: miljon — drugie wprost: Biała Róża, wszystko razem nie chce, żebym ja tańczyć lubiła.
— Co ty mówisz, Kazimiero? Ułożyłaś jakąś mistyfikację na mój rachunek.
— Jak mię żywą widzisz, Feluniu, tak prawda — i opowiedziałam całą naszą sławną, choć króciuteńką rozmowę. Musiało być w niej więcej jeszcze osobliwości, niż ja parafjanka z za Suwałk pojąć nawet mogłam, bo sama Felunia na chwilę zastanowiła się głęboko, ale wnet zwachlowała nazbyt ciężkie myśli.
— Że się dziwi twemu upodobaniu, to ja się temu nie dziwię — rzekła, do zwykłej wracając wesołości.
— Jakto nie dziwisz? — przerwałam z oburzeniem. Czy jestem stara, garbata, kulawa, żebym się tańca wyrzekać już miała?
— Cierpliwości, cierpliwości! mogą być inne przy-