Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tak doskonale pięknej istoty. Zdawało mi się, że arcydzieła podobne znajdują się tylko na płótnach wielkich mistrzów, lub gdzie w pałacach florenckich; wszystkie dotychczas widziane kobiety zawsze mi się lepiej podobały, gdy im się dłużej i uważniej przypatrzyłam, gdy zrozumiałam grę ich fizjognomij, wymowę ich spojrzeń, wdzięk ich uśmiechów. Tutaj odrazu jasność mię olśniła — pierwszy rzut oka dał mi natychmiast wrażenie cudnego snycerskiej sztuki utworu. Wzrost wysoki, kształty pełne i śmiało odznaczone; profil nienagannej czystości, białość marmurowa, a dla zupełniejszego złudzenia marmurowa nieruchomość także, bo jak przed chwilą prosto, automatycznie podniosła się owa przepyszna statua, tak po chwili stała jeszcze prosto, spokojnie, z lekko wzniesioną głową, z opuszczonemi rękoma, istne bóstwo starożytne — ale czy siły? czy dumy? czy obojętności? nie mogłam jeszcze rozeznać, domyślałam się tylko artystycznej w wyborze stroju intencji. Chociaż wszelkim wymaganiom ówczesnej mody odpowiedni, zdradzał on przecież pewne muzeowe przypomnienia. Ciemne włosy, po grecku w tył głowy zebrane, troistem kołem warkocza spadek cudnie zarysowanej czaszki pokrywały; utkwiona między plecionkami jedna tylko biała róża z klasyczną prawdziwie prostotą ku twarzy się przechylała. Na drugiej, obłoczkowatej, gaze-iris sukni, takaż tunika poniżej kolan sięgająca, złotym greckim deseniem była obwiedziona; podobnyż deseń wcięcie przepaski okalał, śnieżną białość spadzistych ramion z białością stanikowych fałdów rozgraniczał i dwiema obrączkami zakończenie krótkich rękawków uwydatniał. Zresztą, jak na posąg przystało, żadnych ozdóbek ani świecidełek, ani sznureczka pereł na wygładzonej dłutem Praksytela szyi, ani jednej bransoletki na obu wypożyczonych od Junony