Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lów, przykład doskonałości wyprowadzanych na świat panienek, ową młodą piękność tak wzorowo ułożoną, że gdy raz ją wszyscy w kolej obchwalali, nikt, nawet pani Z., panny X. i panowie Y. nic o niej do powiedzenia nie znaleźli, bo jej nie było z czego obmawiać. Otóż w tej chwili, w której ukazaliśmy ją przy świetle gorejącego kominka, na otomance posągowo leżącą, panna Augusta miała już rok dwudziesty piąty. Łatwo się można domyśleć, że to nie był rok jej modnych triumfów, lecz natomiast rok życia stokroć piękniejszy, punkt zenitowy biografji niewieściej, dla takich przecież tylko, co wcześniejszem małżeństwem z jego przywilejów się nie wyzuły. Augusta — jako wiemy — wolną była. Niezaprzysiężone nikomu jutro pod jej zarządem, wszystkie marzenia i życzenia w jej prawach zostawały jeszcze; ale świat już zrozumiany, możliwość różnych wypadków w rzeczywistości swojej przejrzana, rozsądek z fantazją amalgamowany, proza z poezją spleciona, więc też i marzenia, choć dziwacznym arabeskiem, zawsze jednak na tle stałych wyobrażeń i pojęć się snują, a życzenia, choć śmiałem skrzydłem poprzed siebie, choć bardzo daleko lecą, nigdy przynajmniej tak w górę nie biją, jak się to zdarza przy pierwszej nowych piórek próbie. Zbyt młoda ptaszyna Boża ani wie nawet, że powietrza i słońca pod miarą wciągnąć trzeba: wypełnia się eterem, upija słońcem i dalej w chmury, obłoki, na złote gwiazdy, na srebrne księżyce, na djamentowe drogi mlecznej błonia... A tu między ziemią i niebem wielka próżnia do przebycia! Jeśli zapas oddechu, i ciepła i jasności wystarczy, to może, może wicher nie rozedrze, piorun nie spali — i ptaszyna zanuci na wysokiem drzewie, co rośnie w ogrodzie jej Ojca; lecz czyż podobna wystarczyć przez szlaki drogi niewymierzonej, niepodzielonej na mile i staja, przez