Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lebne w jej położeniu uczucie; nie często się z niem spotykać musi, więc za uczucie dobroczynności je wzięła. Myli się jednak. Ta dobroczynność, o której ma jasne pojęcie, a dla której nie ma wyraźnej skłonności, ta dobroczynność, co się dzieli wszystkiem, co kocha wspieranych, co swoje, co potrzebne, co miłe sobie oddaje, jest wyłącznie biedniejszych przywilejem, a bogatszych już sprawiedliwość zasługą. Gdyby panna Augusta, jak św. Wincenty à Paulo, ot, nie szukając dalekich przykładów, jak u nas nieboszczka Wilczyńska, lub Stanisław Jachowicz, dobroczynną była z serca, z powołania, z natury, to najpierw wierzę mocno, że wszystkie okoliczności jej życia takby się skombinowały, iżby nigdy z czterystu złotemi w kieszeni długo po ulicach Warszawy nie chodziła; siarka z merkurjuszem zawsze się łączy, magnes żelazo przyciąga; na tej samej zasadzie fizycznej, serce litosne i dobroczynna ręka zawsze potrzebujących wsparcia i prawdziwie biednych przyciągają; a potem pewny jestem, że jakby przyciągnęło, to już żadne przedstawienia pani Kajetanowej, chociażby sobie pana Djonizego na pomoc przyzwała, na nicby się nie zdały. Co to jest siła najdrobniejszej prawdy przeciw wysileniom najdrażliwszych zaprzeczeń stawiona? to jak słońce przeciw ciemnościom, djament przeciw uderzeniom drewnianego młotka. Augusta sama porównać może, czem było jej postępowanie względem wdowy biednego malarza, a czem względem Urszuli. Kilka słów ją wstrzymało od pójścia na pogrzeb samobójcy: długa, choć skryta walka, nie wymogła na niej tego, by Urszulę kochać przestała; co najwięcej, to przestała pisać wiersze, naśladowane, czy oryginalne? nie bardzo się nad tem zastanawiam i rozczulam; daleko mię więcej pociesza, że się dla przyjaciółki swojej nie zmieniła; bo też kochać,