Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się dopuszcza, to najnieomylniej dlatego, że już się sobie samemu podobał. Nie mam szczęścia, moja Kazimiero.
Raz to się przez całą godzinę kochałam; zdawało mi się, że przez całą wieczność kochać będę. Leopold grał na skrzypcach — ile jest smutków w duszach ludzkich, ile modlitw i skarg na ustach śmiertelnych, tyle ich dźwięczało pod dotknięciem jego smyczka. Zniknął artysta, umilkły sztuczne trudności, pełną tylko, uroczystą pieśnią wypowiadał się człowiek cierpiący. Śmierć ukochanych jego zabrała, piorun mu spalił chatę ojczystą, szalony wicher rozwiał świętych pamiątek popioły, obojętnością ludzie odepchnęli — Boże! Boże! wesprzyj nieszczęśliwego, ażeby nie upadł. Czy namiętność serce zbolałe ukoi? czy blask djamentów łzy gorzkie osuszy? czy tęsknota wśród gwaru uczt wesołych przygłuchnie? może toasty biesiadne nad żałobnemi zabrzmią wspomnieniami? może oklask tłumu pocieszy? uścisk dziewczyny odurzy, natchnionemu synowi świętości i żalu może część piekła wystarczy! Boże! Boże! obłąkanego strzeż, aby nie zwątpił; ześlij anioła Twego jemu ku pomocy; niech srebrną wodą rodzinnej rzeki spalone usta napoi; niech echem pieśni rodzinnej złe pokusy zaczaruje. Niech mu przypomni szum lasów i klekot z wiosną wracających bocianów i skowronka nad świeżo zaoranym ulatującego zagonem, i ten pacierz rolnika, którym przy ciężkim pługu do nieba się modli, i ten dzwon wiejskiego kościółka, gdzie był chrześcijaninem na służbę Panu, na ofiarę ludziom braciom poświęcony. Tak, przybył anioł i w duszy mistrza śpiewa. Coraz głośniej lament Jeremiego Dawidowej obietnicy nutą się odzywa; męski zapał w młodzieńczej piersi płomienieje. Szatany huczą i szydzą; nie lękaj się, mistrzu młody, wiara twoja silniejsza od siły, miłość twoja wytrwalsza od szyderstwa; idź