Strona:Najpiękniejsza.djvu/010

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wrócić stronicę; nie odwróciła jéj pani Dagand. Przypominała sobie, rozmyślała. Dla zabawki prosiła wczoraj Palmera, by jéj nazwał znane z elegancyi wielkie panie, znajdujące się w sali, i właśnie pokazał jéj bankier i nazwał tę „przecudowną” margrabinę. Otóż, pani Dagand była tego zdania, że przymiotnik to niezwykle zuchwały. Przecudowna ta margrabina miała bowiem, lekko licząc, czterdzieści lat.
I pani Dagand, mająca zaledwie dwadzieścia dwa, uniósłszy się trochę, by się przejrzéć w lustrze, zamieniła uśmieszek z blondynką młodziutką, różowiutką, bielutką...
— Ach! — rzekła do siebie, — gdybym ja była margrabiną, ten pan, który to pisze, zwrócił-by może na mnie uwagę. Może-by i moje nazwisko tutaj stało? Jak to musi być zabawnie widziéć nazwisko swoje wydrukowane w dzienniku?!
Zadając sobie takie pytanie, odwróciła pani Dagand stronicę i daléj czytała:

„...ponętna baronowa de Myrvoix i t. d. Zaznaczyć musimy ukazanie się nowéj gwiazdy, która raptem zabłysnęła na widnokręgu paryzkim. Całą salę przejmowała zachwytem blondynka, dziwnie „drażniąco“ piękna, o ciemnych oczach stalowych. Ramiona jéj... Ach! jakie ramiona! Ramiona te były najważniejszym wypadkiem wieczoru. Na wszystkie strony pytano; „Kto to taki? Kto to taki? Kim jest właścicielka tych ramion?“ Kim jest? Wiadomo nam to, i czytelnicy nasi wdzięczni nam będą, gdy im wyjawimy nazwisko téj idealnie cudownéj piękności. Pięknością tą jest dani Dagand...“

To jéj nazwisko! Swoje wyczytała nazwisko! Aż jéj się zakręciło w głowie i pociemniało w oczach. Wszystkie litery alfabetu poczęły wyprawiać szalone pląsy na stronicach dziennika. Po chwili zaledwie uspokoiły się, zatrzymały, popowracały na swoje miejsca. Wtedy dopiéro odnalazła swojé nazwisko i daléj czytać mogła:

Tą pięknością jest pani Dagand, żona jednego z najmilszych oraz najbogatszych regentów Paryża. Książę de Nérius, którego słowo jest w podobnych kwestyach wyrocznią, mówił wczoraj wieczorem każdemu, kto go chciał słuchać: „To najpiękniejsza osoba w Paryżu!“ Zupełnie podzielamy jego zdanie.