prawiał, wygładzał i układ ich zmieniał. Niepodobna więc szukać w Canzoniere jakiegoś zgóry ustalonego planu i założenia artystycznego. Zbiór ten narastał swobodnie w ciągu 38 prawie lat, tworząc obraz całkowity duchowego życia poety, zapisując rozmaite fazy uczuć, wspomnień i nastrojów, echa wydarzeń politycznych, a wreszcie sporo kaprysów literackich. Często wydobywa Petrarka z teki jakiś utwór z przed lat i zmienia go — jak np. pewnej nocy jesiennej 1368 r., gdy nie mógł spać, poprawia kanconę pisaną jeszcze przed dwudziestu laty, za życia umiłowanej Laury.[1]
Weszliśmy — zdawałoby się — w „labirynt i błąd takowy“, iż daremne będą trudy, by odszukać wśród kilkuset utworów samoistnych nić chronologiczną lub ślad układu przemyślanego. A jednak tak nie jest; odnalezione rękopisy współczesne — a przedewszystkiem kodeks watykański 1395 — uporządkowane a w części pisane ręką samego poety, stworzyły podstawę do badań nietylko nad chronologją Kancjonału, ale wogóle nad genezą, układem i typem olbrzymiego dzieła. Coprawda znalazło się sporo dat, uwag i adnotacyj, które były światełkiem przewodniem w tej żmudnej pracy. Wyniki są nadspodziewane; gdy lat temu kilkadziesiąt najwybitniejsi krytycy nie marzyli jeszcze o wyświetleniu chronologicznego i myślowego układu cyklu, a wszystkie tam zawarte wiersze uważali jako wyraz bezpośredni i szczery uczuć Petrarki, diarjusz rzetelny jego miłości i rozpaczy — dziś, uznając przewagę a choćby tylko równowagę pierwiastków artystycznych obok uczuciowych, zupełnie innem okiem patrzeć musimy na Rerum Vulgarium Fragmenta.
Teza, jakoby układ dzieła (podstawą jest właśnie wspomniany kodeks 1395) był ściśle chronologiczny, rychło upadła.[2] Nowsi zaś badacze, wgłębiając się coraz subtelniej w nieprzebyty gąszcz Kancjonału i wyzyskując umiejętnie ustalone daty wierszy poszczególnych, wystąpili ze śmiałą teorją, że Petrarka nie starał się zupełnie zachować linji chronologicznej, a w ostatecznej redakcji cyklu dowolnie przerzucał utwory w rozmaitych