Strona:Na Szląsku polskim.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nastąpiła przysięga, której rotę czytał tłomacz. Dla osobliwości przytoczymy ją tu dosłownie:

Ja.... przysięgam, Panu Bogu wszechmogącemu i wszystko wiedzącemu, że według najlepszej wiedzy, czystą prawdę wypowiem, nic nie zamyślę (sic) i nic nie dodaję (sic) tak mi dopomóż Panie Boże.

Jak widzicie, — język przysięgi, względnie dobry, takim też był język zeznających. Przemawiali oni wszyscy po polsku. Podczas jednak sprawy Pokorowej, pewien gbur chciał zaimponować znajomym.
— »Ich spreche Deutsch« (mówię po niemiecku) odezwał się on, gdy go wywołano dla świadczenia.
— »Sprechen sie lieber polnisch« (mów pan lepiej po polsku) przerwał mu prezes, gdy otworzywszy usta zaczął bez litości łamać mowę, znajomością której chciał się popisać.
Po zeznaniach więc polskich, nastąpiły obrony niemieckie, poczem sąd wydalił się do sali narad. A potem? — potem:
— Im Namen des Königs, w imieniu króla, dało się słyszeć, i dowiedzieliśmy się, że Wernerowa i Koj skazani zostali na grzywny, za zobelżenie swoich bliźnich.


∗             ∗

To sądzenie spraw przez tłomacza, tam gdzie miliony idą na szkołę niemiecką i gdzie do tej