Strona:Na Szląsku polskim.djvu/054

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

między jedną pieśnią a drugą, ks. Stryczyk wygłosił kazanie, na piękny biblijny temat: »oddajcie Bogu co jest boskiego«. Wysłuchałem tego kazania z uwagą, nie bez interesu śledziłem za nitką rozumowania kapłana, i wspólnie z przepełniającym świątynię ludem, pokrzepiłem się duchowo moralną jego treścią. A kiedy umilkło ostatnie jego słowo, i rozległ się na nowo chóralny śpiew, jakby w odpowiedzi na to com słyszał, z ust moich wyrwał się cichy szept:
— Tak jest, oddajcie Bogu co jest boskiego, cesarzowi co jest cesarskiego, ale nie wydzierajcie ludowi podległemu prawom boskim i cesarskim jego mowy, nie wymierzajcie zdradzieckich grotów w to, co stanowi osłodę jego życia, w jego polską pieśń, gdyż pieśń ta, acz może nie tak kunsztowna jak niemiecka, nie urąga ani boskim ani cesarskim prawom, ale natomiast jest jedyną niemal pociechą dla tych, których przyrodzonych praw strzedz, wy dusz pasterze macie najpierwszy i najświętszy obowiązek. Niechaj rzewna, w wiązanej mowie skarga górno-szląska, której początek przytaczam niżej, nawróci was na właściwą drogę i niech przekona poraz już nie wiem który, jak drogim skarbem dla ludu, którego jesteście przewodnikami, jest mowa polska w domu i pieśń polska w kościele.
Oto słowa tej skargi:

O szczęśliwy skowroneczku
Na szląskiej krainie!