Strona:Na Szląsku polskim.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

że fakt ten smutny ale bezsporny, wywołuje to następstwo, iż każdy kto przejeżdża pospiesznie przez tę prowincyę, i nie ma sposobności otarcia się o lud, sądzi naiwnie, że przejeżdża przez kraj czysto niemiecki. Czyż temu podobna się dziwić? Zaraz za rogatką graniczną Królestwa i Galicyi, na dworcach kolejowych spotyka się napisy niemieckie, służba kolejowa posługuje się z pasażerami językiem wyłącznie niemieckim, w hotelach i restauracyach kwitnie w najlepsze mowa Bismarka, — nie czuć więc nawet w miastach innego żywiołu, chociaż on przecież stanowi w kraju tak znakomitą większość. I w Bytomiu zatem, o żywioł ten się nie potrąca, — z wyjątkiem jak o tem już wzmiankowaliśmy wyżej, redakcyi »Katolika« i kilku sklepów, wszędzie na szyldach stoją niemieckie napisy, na ulicach wszyscy, których stać na tużurek lub suknię modną, porozumiewają się w tym języku, echo tylko nieśmiało nuconej przez biegnącą po wodę dziewczynę polską piosenki, zakłóca harmonję słodką, jaka na pociechę wszystkich, których we śnie i na jawie prześladuje zmora polskości Górnego Szląska, niepodzielnie zdaje się tu panować. Ale proszę zajrzeć do takiego Bytomia, Raciborza za Odrą, lub Opola na północnym krańcu tej prowincyi, w dzień jarmarku lub Niedzielnego nabożeństwa. Ujrzy się wtedy najzupełniejszą zmianę dekoracyi, poczuje się, że się jest na ziemi polskiej, że Niemcy pomimo całą swoją potęgę, stanowią