Strona:Na Sobór Watykański.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dego.“ Ma to oznaczać, że religja, stosunek duszy ludzkiej do Boga jest zależny od osobistych przekonań. Nikt nie ma prawa, żadna władza, wglądać w duszę religijną jednostki. Jeżeli tak, to uczyńmy krok dalej. Jeżeli religja jest niezależną w jednym człowieku, to jest nią także w dwu, trzech, stu, tysiącach ludzi, jest niezależną, „rzeczą prywatną“ w całej zbiorowości. A ponieważ najwyższym wyrazem tej zbiorowości religijnej, jej wodzem i przedstawicielem jest Watykan, więc i on, jak cała religja jest „rzeczą prywatną“, katolicyzmu. Nikomu nic do niego. — Jest niezależnym! Jest panem swych praw!
I niewolę narzucałby wolności wogóle, kajdany na wszelką niezależność nakładał ten, ktoby odmawiał niezależności najwyższemu przedstawicielowi najwznioślejszej religji. Jest taki kraj, gdzie religji praw odmówiono, nazwawszy ją trucizną ludów. Tam też skreślono szereg innych praw ludzkich. — Nie! Nikt nie zamknie wiary bożej w szufladach ministerjalnych! Nikt Apostoła narodów nie uczyni pomiotłem rządów!
Na to się nigdy nie zgodzi Rybak z Galilei, wolny i niezależny w duchowem swem rybołówstwie. I nigdy na to nie przyzwoli jego Mistrz i Pan, który doń mówił; „Jako mnie Ojciec posłał, tak i ja cię posyłam... Idź na świat cały i nauczaj... A wiedz... Do końca wieków Jam jest z tobą... Ani przepomnij — że dana mi wszelka władza na niebie i na ziemi...“