Strona:Na Sobór Watykański.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ponownie w królewskim swym majestacie, wobec gwałtów i bezprawi ludów, wiekuiste prawo boże. Elita katolickiego świata pospieszy do grobu Apostołów. Zjadą przedstawiciele episkopatu i uczeni, wszystko, co najmędrszego i najświetniejszego ma Kościół u steru dusz i sumień, by w długotrwałych naradach ogarnąć całokształt potrzeb Kościoła, rozpatrzyć niedomagania w każdej dziedzinie wiary, braki usunąć, szkody naprawić i uzdrowić ten półmiljardowy blisko organizm, jaki się bezsprzecznie wysuwa na czoło ludzkości i chce i być powinien z woli Chrystusa „zdrowiem i zbawieniem ludów“.
I rozlegnie się pod sklepieniami bazyliki Piotrowej potężne „Veni Creator!“ Od Gangesu do Missuri, od wysp i wulkanów Japonji do szczytu Kordyljerów, zawtórują mu echem serca wiernych i biegun poda je biegunowi. Ziemia i niebo wyczekiwać będzie każdorazowego rezultatu narad: „Visum est Spiritui Sancto et nobis“ — „Zdało się Duchowi Świętemu i nam“.
Tak jest — Duchowi świętemu i nam — gdyż Sobór powszechny, zwołany powagą Stolicy Apostolskiej, różni się zasadniczo od wszystkich innych zjazdów i narad ludzkich. Dwa czynniki mają tam głos: czynnik boży i czynnik ludzki. Czynnikiem bożym jest przyrzeczony i zesłany Kościołowi przez Chrystusa Duch Święty. On, jak niegdyś nad chaosem