Widzę ich jako bezdomnych i sieroty, które oddaliły się od domu, ale nie na tyle daleko, by nie móc jeszcze wrócić. Myślę tu o domu jako przebywaniu u siebie, w świecie wewnętrznym, pod powiekami, w wyobraźni, w myślach, tam, gdzie środek nie jest potrzebny, by do siebie dotrzeć. Odkładanie bycia w sieć i zupełne się w niej zatracenie możliwe jest tylko u dzieci sieci. Bycie odłożonym w sieć jest tutaj zatracaniem siebie, a nawet rzuceniem w fantom, tak, by stracić oparcie w fizykalnym i rozpłynąć się jak Slothrop w Tęczy grawitacji Thomasa Pynchona.
Sieć wytwarza taką logikę, w której wszystko może się łączyć ze wszystkim. Jest to coś w rodzaju równania z węzłami, gdzie każdy węzeł prowadzi do każdego innego. Tak w zasadzie działa przeglądarka internetowa. Jaka logika kieruje wyborem wyrażenia do wpisania? Gdy już znajdujemy wyniki, to skąd bierzemy nowe słowo? Czy jest tutaj następstwo przyczynowe?
Syntagmatyczne połączenia są asocjacyjne tak jak reklama Apple II z 1976 roku. Jeśli myślimy asocjacyjnie, to czemu nie komputer? Dlaczego dzieci sieci uznają aspekt sieciowości, ale nie widzą w nim głębszego porządku, komputerowego? Dzieci sieci mają mózgi wyprane na sieć, to znaczy, że są tak przeciwko innym środkom, takim jak telewizja, że mają sieć, jako wynik swojego deprogramowania. W ten sposób rodzi się pokolenie nerwowe, ale zarazem podatne na wstrząsy, które tworzą się w sieci. Wstrząsy te wywołuje „real”, który jest niezwykle nieobliczalny w wyniku podłączenia do sieci.
Myślę, że dzieci sieci są podatne na mem śmierci. Chodzi mi tutaj o groźbę zlikwidowania pewnego aspektu sieci. To w gruncie rzeczy postulat wolności w zakresie rozpowszechniania poglądów, dzielenia się wiedzą, stoi u podłoża powstania, o którym mówimy. Dzieci sieci stanęły w obronie praw obywatelskich, domagając się odstąpienia od pewnych roszczeń prawnych. Wystąpiły przeciwko korporacjom. „Dzieci sieci” wyszły na ulice i broniły anihilacji zysku i sublimacji wymiany. Byli to ludzie dorośli, a także nastolatkowie.
„Dzieci sieci” są paradygmatycznym przypadkiem osób żądających retrybalizacji. Sieć umożliwia natychmiastowe kontakty na odległość, empatię, współtworzenie wydarzeń, ich ocenę, na bieżąco, w fantomie. Odkładanie się w fantomie, pod postacią informacji o sobie, reprezentacji dźwiękowej, wizualnej itp. uznaję za reklamę, która uprawiana jest w celach zysku poza siecią. Dzieci sieci mówią o wymianie w taki sposób, jakby to była wymiana archaiczna.
Mówię o archaiczności jako o takiej formie życia, gdzie pojawia się plemię, wioska, klany; otoczenie znane i uwiązane wymianą towar-towar, bez pieniędzy. W znanej analizie Bronisława Malinowskiego Argonauci Zachodniego Pacyfiku mamy wymianę muszli zdobiących nadgarstki, ramiona i szyje. Są tu pokłony, miny (chodzi o rytualne wyrażanie zadowolenia i niezadowolenia u Trobriandczyków z jednej strony, a emotikony z drugiej). Bardzo ważna w tych ekspresjach jest ocena. Przewożony łodziami ładunek służy podtrzymaniu wymiany, a nie generowaniu zysku, bardzo wyraźnie też nie ma charakteru utylitarnego.
W swoich rozważaniach widzę sens poszukiwania równowagi między elementami wartości, czyli prostszymi jej wersjami. Uznaję sens czterowartości i nie widzę poza nią swojej działalności artystycznej i naukowej. Niemniej pozostaję pełen szacunku dla burzliwej obrony sieci jako czegoś wyraźnie pozbawionego zyskowności, ale bardzo treściwego, odkrywczego i zdolnego łączyć się ze sobą. Widzę komputerowy rdzeń, nieusuwalny zupełnie w sieci, jaką znamy, pod postacią modularności programów komputerowych, którymi posługujemy się w wymianie poprzez sieć i w miejscach poza nią.
Uznaję za nadrzędny cel egzystencji wędrówkę w głąb siebie, po to, by poznać labirynt, który niepostrzeżenie wychodzi na zewnątrz i wraz z siecią tworzy jakiś ur-labirynt. W tym labiryncie jest mój umysł, a także miasto, gdzie przebywam, i w końcu — łącze internetowe. Ta całość jest elektroniczną siecią, którą można nazwać Brahman, wszechbytem sieci. W nim rozpływa się Atman, jednostkowa jaźń, monada elektroniczna. Wszystko to łączy się ze sobą, ale nie wyklucza zysku, który widzę w rozpowszechnianiu dobrej jakości informacji po sensownych cenach.
Rozwój smartfonów, telefonii nowej generacji, rywalizującej z Apple i Microsoft, opiera się na sprzedaży tanich programów. Dzieci sieci widzą tych dwóch gigantów, a pomiędzy nimi dystrybucje Linuksa. Nie widzą natomiast salonów gier i konsol kompu-
Strona:My, dzieci sieci - wokół manifestu.pdf/49
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
My, dzieci sieci: wokół manifestu49