Strona:My, dzieci sieci - wokół manifestu.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bon wprowadził pojęcie psychologii tłumu. W trakcie protestów ludzie mieli zatracać umiejętność osądu i wytwarzać coś w rodzaju kolektywnego Ja — stawali się emocjonalni, nieopanowani, popędowi.
Freudowsko zorientowani psycholodzy widzieli u protestujących symptomy niedojrzałości, kryptohomoseksualizm albo efekty zaburzenia fazy oralnej i/lub analnej. Zaangażowanie politycznie postrzegane było także jako kompensacja niedostatków życia prywatnego. Dla innych badaczy protestujący to desperaci, którzy po prostu muszą w coś (cokolwiek) wierzyć, kierując się potrzebą udziału w jakimkolwiek ruchu społecznym, który zrekompensuje im brak silnej tożsamości. Uczestnicy protestów byli w taki ujęciu niejako zmuszeni brać w nich udział pchani przez „wewnętrzne demony”. Krótko mówiąc — nieracjonalni.
Także protesty '68 roku były opisywane jako bunt edypalny, a uczestnikom protestów „zarzucano” narcyzm, poczucie niedowartościowania, kryzys tożsamości, nienawiść do samych siebie. Jakkolwiek czytelnikom tego tomu mogą się wydawać absurdalne te opisy, pamiętajmy, że mają one istotny wpływ na to, jak i dziś opisuje protestujących mainstream: liberalne media, politycy, indyferentna większość.
Marksistowscy krytycy, sami często biorący udział w wydarzeniach Maja '68, wskazywali na racjonalny wymiar masowych protestów jako elementu strategii politycznej. W tym świetle emocje były raczej czymś, co można wykorzystać w drodze do celu. Umiejętne zarządzanie emocjami było cechą dobrego lidera. To spojrzenie dominowało przez wiele lat. Ostatnio badacze zaczęli wskazywać na inne, nie-racjonalne (czyli nieukierunkowane na cel polityczny) powody brania udziału w masowych protestach — takie jak poczucie niesprawiedliwości obecnego układu społecznego, czy motywacje „towarzyskie” (idę, bo zaprosiła mnie koleżanka, której nie chcę odmówić).
Inna koncepcja opisująca protestujących wskazuje na rolę „tożsamości zbiorowej”. Pojęcie to obejmuje nie tylko identyfikację z pewnym wspólnym systemem wartości, ale także poczucie więzi z członkami grupy (w tym przypadku — innymi uczestnikami protestu). Przyjrzyjmy się tej koncepcji w kontekście ACTA.
Siła tożsamości, także tej opartej na podzielanym światopoglądzie, bierze się z emocji, takich jak zaufanie, lojalność, oddanie wobec członków grupy. Ale skąd te emocje? Zdaniem antropologów emocje, choć mają swoje biologiczne podłoże, to określane są przez kulturową ramę, która decyduje o tym, kiedy i jak są wyrażane.
Jednym z powodów, dla których trudno jest badać emocje protestujących, jest to, że wiele z nich jest głęboko wypartych, nie tylko przez badaczy, ale i samych protestujących. Nauka, racjonalność, a nie uczucia, dominują dyskurs polityczny. Polityk, który nie okazuje uczuć, wygrywa z tym, który daje się wytrącić z równowagi. Przemawiać mają dane (najlepiej twarde i liczbowe), prognozy wzrostu i sprzedaży, a nie subiektywne odczucia. Nic więc dziwnego, że na sztandarach znajdziemy żądania podwyżki płac, a nie poziomu szczęścia. Sami protestujący wchodzą w ten dyskurs, bo podziały na polityczne-prywatne, racjonalne-emocjonalne, kulturowe-naturalne (i kobiece-męskie) są wciąż obecne w popularnym myśleniu o polityce.
Ale to emocje łączą ludzi — także w sferze publicznej. To one tworzą takie moralne odczucia, jak wstyd, poczucie winy, duma, moralne oburzenie. Warto zwrócić uwagę, że jeden z nurtów protestu przeciw neoliberalnej polityce sam nazwał się „Oburzeni”, wynosząc aspekt emocjonalny na sztandary. Jeszcze kilka lat temu te same mniej więcej poglądy wyrażane były pod hasłem alter-globalizmu, a więc w dyskursie racjonalności.
W jakich warunkach wytwarzają się emocję budujące więzi? Są to wspólne przeżycia, czyli aktywności, którym towarzyszą silne wrażenia psychiczne. Im częściej powtarzane, tym lepiej ugruntowują więź (tak, że z czasem staje się ona zinternalizowana, zautomatyzowana). Taką moc mają wszelkie publiczne rytuały, takie jak parady z okazji Dnia Niepodległości. Integrują światopogląd, symbole i władzę. Ponadto jako praktyki angażujące ciało wytwarzają i podtrzymują emocje, a przez to wytwarzają i podtrzymują poczucie wspólnoty.
Współcześnie rytuały służą społeczeństwom, by przydać autorytetu poszczególnym osobom, ale także organizacjom, czy wartościom. David I. Kertzer zdefiniował rytuał jako symboliczne zachowanie, które jest społecznie ustandaryzowane i powtarzalne. Jego zdaniem rytuały są niezbędnym elementem działalności politycznej, a te grupy polityczne,

My, dzieci sieci: wokół manifestu43