Strona:Mowy ze Zjazdów Bazylejskich.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzeń, skoro pomyślimy, iż w chwili tej ku zgromadzeniu naszemu zwrócone są oczekiwania i nadzieje wielu setek tysięcy ludu naszego? Wieść o naszych naradach i postanowieniach pośpieszy w najbliższej godzinie do dalekich krajów, ba za oceany. A przeto Zjazd ten powinien mieć za zadanie oświecać i uspokajać. Niech wszędzie poznają, czem w istocie jest ów syonizm, który przedstawiano dotąd za coś w rodzaju potworu chiliatycznego, niechaj wiedzą, że to moralne, prawne i humanitarne dążenie ku staremu przedmiotowi tęsknoty ludu naszego. Można było, albo też należało ominąć obojętnie to, co jednostki z naszego grona pisały lub twierdziły, — natomiast nie wolno pozostawić bez uwagi tego, co Zjazd uczyni. Niechże więc Zjazd, który przez cały czas będzie gospodarzem swych rozpraw, rządzi jak mądry gospodarz.
Zjazd wreszcie sam będzie dbał o swą trwałość, byśmy się nie rozjechali bez śladu, bez skutku. Kongres ten, to dla ludu żydowskiego organ, jakiego dotąd nie miał, lecz jaki dlań jest nieodzowny, niezbędny, jak chleb i powietrze. Sprawa nasza przerasta ambicyę i kaprys jednostek. Jeśli się ma ona udać, to powinna stanąć wyżej po nad ambicye prywatne. Kongres nasz powinien żyć wiecznie, bo nie tylko do czasu oswobodzenia ze starej niedoli, lecz i później, zwłaszcza później. Dziś znajdujemy się na gościnnym gruncie wolnego tego miasta; — gdzie za rok będziemy? Lecz gdziekolwiek będziemy, dokądkolwiek oczekiwać nam wypadnie spełnienia naszego dzieła, niech Zjazd nasz zachowa powagę i wzniosłość, nieszczęśliwym na pożytek, nikomu na szkodę, na cześć wszystkim żydom. Niech będzie godnym przeszłości, której chwała, wprawdzie jest już odległą, lecz niespożytą!