Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

DON GARCJA:
Don Alwarze, dosyć mi tych bredni;
W takiej chwili mnie żadna rada nie ukoi,
I nie chcę innych rajców prócz wściekłości swojej.
DON ALWAR na stronie:
Trzeba ustąpić jego furji zbyt gwałtownej.
DON GARCJA:
To cios nad siły moje, straszny, niewymowny!
Lecz trzeba zbadać kto to, i skarać tą ręką...
Ona. Zdołasz-li, serce, zawładnąć swą męką?


SCENA ÓSMA.
DONA ELWIRA, DON GARCJA, DON ALWAR.

DONA ELWIRA:
I czegóż żądasz, książę? po zniewadze swojej
W jakich błaganiach jeszcze śmiesz szukać ostoi?
Z jakąż nadzieją tutaj przybywasz zwodniczą
I co jeszcze obwieścić mi twe usta życzą?
DON GARCJA:
Że wszystkie najczarniejszych występków przykłady
Bledną wobec obrazu twej nikczemnej zdrady;
Że ani Bóg na niebie, ni z piekieł szatani
Gorszego nie wydali potwora od pani.
DONA ELWIRA:
Ha, skruchy spodziewałam się posłyszeć słowa,
Lecz, widzę, co innego zwiastuje ta mowa.
DON GARCJA:
Tak jest, i pewnie panią nie mało zaskoczy,
Ze w twych ramionach zdrajcę dostrzegły me oczy,
Ze, przez drzwi uchylone, dał mi los złowrogi
Świadomość mojej nędzy, a twej hańby srogiej.
Czy to szczęsny kochanek tak rychło powrócił,
Lub inny rywal chwilę tęsknoty ukrócił?
O nieba! dajcie memu sercu dosyć siły,