Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I każdy z nas potrafi, gdy wyruszym w pole,
Lub bronić swego szczęścia, lub mścić swą niedolę.
Lecz, że współzawodnictwo takie nazbyt łacno
Jadem żółci zatruwa nawet duszę zacną,
1 ponieważ się lękam, iż taka rozmowa
Zbyt daleko nas, książę, zawieść jest gotowa,
Zechciej, panie, położyć kres tej słownej wojnie
I pozwól, bym te progi opuścił spokojnie.
DON GARCJA:
Nie lękaj się, nie będziesz przezemnie zmuszony
Zgwałcić rozkazy, któreś otrzymał z jej strony.
mnie dławi słusznej mej wściekłości zmora,
Wiem, hrabio, obrachunku kiedy przyjdzie pora.
Drogę masz wolną: możesz opuścić te bramy
Szczęśliwy, iż unosisz łaski swojej damy.
Lecz jeszcze raz bądź pewien, przysięgam na Boga,
Ze do zdobyczy twojej po mym trupie droga.
DON ALFONSO:
Skoro nadejdzie pora, sprawność naszych dłoni
Okaże, kto z nas obu swoich praw obroni.