Przejdź do zawartości

Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/381

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Warto spamiętać tę zapowiedź, gdyż ziszczeniem jej będzie — Mizantrop. Dostało się i „markizom“; że zaś Molier, pisząc tę komedyjkę, wyraźnie jest podrażniony, nie robi sobie ceremonji z wyrażeniem swej myśli. Kto wie, może już osobiście dali mu się we znaki ci dworscy panicze, którzy, świetnem swem upierzeniem i hardem wzięciem, mieli uczynić jego samego, Moliera, czemś bardzo mizernem i niepokaźnem w oczach Armandy. Bądź co bądź, mimo łask króla, z pewnem zdumieniem czytamy ten ustęp, tak zuchwały, tak gwałtowny:

— Zawsze ci markizi!
— Tak, zawsze. Gdzież, u djaska, chcesz dziś znaleźć lepszy typ na sceną? Markiz jest dzisiaj pocieszną figurą teatru: podobnie jak w starych komedjach spotykało się zawsze lokajatrefnisia bądącego uciechą słuchaczy, tak samo, w dzisiejszych sztukach, potrzebny jest komiczny markiz któryby zabawiał zgromadzenie.

Czuć tu już zniecierpliwienie francuskiego mieszczaństwa, które, w tej epoce zwłaszcza, daje szereg nazwisk będących niespożytą chlubą Francji, które, pod berłem Ludwika XIV, za Francję myśli, Francją administruje i rządzi, i które nie ma ochoty znosić supremacji dobrze urodzonych błazenków. Powrócimy jeszcze, mówiąc o Don Juanie, do tych wybuchów Moliera, w których można już rozróżnić pomruk przyszłej rewolucji.
Dostaje się, po drodze, jeszcze raz Wykwintnisiom, poczem Molier przechodzi do właściwego celu komedji, do odpowiedzi na utwór Boursaulta. I tu czuć, że, dzięki swoim osobistym wycieczkom, wrogowie głęboko zranili Moliera; i on też odpowiada ostro, brutalnie, w prost, bez zwykłych literackich omówień. Ale czuje, że dalej już na tej drażliwej drodze iść nie powinien; jakoż dotrzymuje słowa że to jest jego ostatnia odpowiedź; zmilczy, mimo że przeciwnicy