Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

LIZANDER:
Jeśli chcesz, po przyjaźni nauczę cię kroku.
ERAST:
Najchętniej, lecz w tej chwili nader pilne sprawy...
LIZANDER:
Dobrze, więc kiedyindziej, jeżeliś łaskawy.
Przejrzymy tez i wiersze: ty ocenisz snadnie,
Który do mej melodji najlepiej przypadnie.
ERAST: Innym razem najchętniej.
LIZANDER: Żegnaj więc. Baptysta[1]
Nic nie wie jeszcze: toż dlań radość oczywista!
On również do melodji ma dziwny dar boży:
Poproszę go, niech głosy do tego podłoży.
Odchodzi, ciągle nucąc.



SCENA SZÓSTA.
ERAST sam.

Nieba! czyż zacna ranga do tego ma służyć,
Aby, kto ją posiada, mógł nudzić nas, bzdurzyć,
My zaś, byśmy musieli, na domiar męczeństwa,
Oklaskiem te wielmożne nagradzać błazeństwa?



SCENA SIÓDMA
ERAST, GÓRKA.

GORKA: Panie, Orfiza sama i spieszy w tę stronę.
ERAST: Ha! zdołamże me serce ukoić wzburzone!
Czuję, że kocham jeszcze, kocham duszą całą,
Choć raczej nienawidzićby mi ją przystało.
GORKA:
Coby panu przystało, pan sam dobrze nie wie:

  1. Jan Baptysta Lulli, nadworny muzyk i kompozytor, później stały współpracownik Moliera.