Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czy trudno, szybko czy powoli, oto pytanie które nieraz się nastręcza. Sądząc z krótkiego nieraz czasu wykonania, możnaby wnosić że szybko; ale wielu v blisko niego stojących świadków utrzymuje że bardzo powoli: ten złudny pośpiech tłómaczy się tem, że Molier robił „zapasy“: miał masę szkiców, rękopisów, kreślonych wolnemi chwilami w miarę pomysłów, wrażeń. Szkice te przechowywał podobno w dużej walizie, i do tej-to słynnej walizy sięgał w potrzebie, zszywając, kombinując, pożyczając zresztą konceptów, nieraz scen całych, od innych. Być może i Natręty powstały w ten sposób, i niejedna z tych sylwetek była już może dawno gotowa.
Sztuka ta nie była pisana — jak późniejsze dworskie widowiska — na zamówienie króla. Zażądał jej u Moliera słynny nadintendent Fouquet, potentat finansów, kiedy wspaniałemi festynami w Vaux podejmował monarchę. Zabawy te skończyły się smutno: król, podrażniony zuchwalstwem Fouqueta, który ośmielił się zaćmić sam Majestat przepychem (złote nakrycie, podczas gdy król miał tylko srebrne!), chciał uwięzić nadintendenta wręcz podczas samej uroczystości; zreflektowany przez matkę, uczynił to dopiero w dwa tygodnie później. I autor prologu do Natrętów, Pelisson, znalazł się również pod kluczem. Ale komedja Moliera, bynajmniej nie objęta niełaską, dalej bawiła dwór: król nawet dał pomysł do jeszcze jednego natręta, myśliwca, wydając na łup satyry swego wielkiego łowczego, p. de Soyecourt, Molier wykonał ten pomysł z iskrzącą się werwą, czyniąc w ten sposób króla współtwórcą jednej ze swych najlepszych figur. Odcień serdecznej poufałości, z jaką Molier — przed trzema laty jeszcze wędrowny prowincjonalny komedjant — mówi do Ludwika XIV w dedykacji swego utworu, daje miarę tego zacieśniającego się z każdym dniem sympatycznego stosunku.